Póki co nie będę rzucał nazwiskami, chcę tylko zasięgnąć waszej opinii na temat zaistniałej sytuacji - kto zjebał mi turbo z przelotem 10kkm :/
Musiałem zdemontować kolektor bo strzeliła szpilka pomiędzy turbina i kol. -zestaw trafił do renomowanego zakładu chwalacego sie umiejętnością usówania resztek pękniętych szpilek, dodatkowo frezując na nowo gwint bez zwiększania jego średnicy i bez używania tulejek - brzmi troche niewiarygodnie, ale.... dało rade - gdyby nie....
ów specjalista nie zabezpieczył niczym wirników - do korpusu turbiny dostało się mase opiłków - mechanik który zajmował się "techniczną" stroną naprawy przy mnie osobiscie kompresorem czyścił muszle i korpus - istne confetti
niestety prawdopodobnie wewnątrz korpusu musiało ostać się coś poważniejszego
efekt -po wyjechaniu z warsztatu - turbo nie ładowało tego co powinno- początkowo myślałem, że to jakaś nieszczelność, pęknięty przewód czy coś - no OK, niedopatrzenia się zdarzają (chociaż niepowinny)

przejechałem raptem 50 km - mechanik -> dom -> firma -> dom -> mechanik i postanowiłem oddać auto na poprawkę składania
dzisiaj popołudniu okazało się, że wirnik... co tu dużo mówić, jest kompletnie zajechany
regeneracja odpada - trzeba kupić nową turbinę
do tego dochodzi koszt czyszczenia całego układu z FMICem na czele - opiłki i resztki wirnika swoje już pewnie zrobiły
kto zawinił, kogo zabić
btw - jutro z rana jadę wyjaśnić całą sytuację biorę mechaniora - i siekiere

